Wywiad z Tomášem Ruskiem

Szanowni Państwo!

W związku ze zbliżającą się 105. rocznicą ośmiodniowej wojny czechosłowacko-polskiej, zamieszczamy poniżej wywiad, którego w zeszłym roku red. Beacie Tyrnie udzielił dr Tomáš Rusek, a do którego lektury niniejszym Państwa zachęcamy. Wywiad ukazał się drukiem w Kalendarzu Cieszyńskim na rok 2024, wydawanym przez Macierz Ziemi Cieszyńskiej.

O BADANIACH HISTORYCZNYCH, PLANACH UPAMIĘTNIENIA POLSKICH ŻOŁNIERZY ORAZ POMNIKU W ORŁOWEJ – Z DR. TOMÁŠEM RUSKIEM ROZMAWIA RED. BEATA TYRNA

Na cmentarzu w Orłowej odtworzony został dawny pomnik poświęcony czechosłowackim żołnierzom i cywilom, którzy zginęli w wojnie ośmiodniowej i całym konflikcie o Śląsk Cieszyński, jaki miał miejsce w latach 1918-1920. Oficjalne odsłonięcie odbudowanego pomnika początkowo zaplanowano na 30 września 2023 r., w 95. rocznicę odsłonięcia pierwotnego pomnika, ostatecznie odbędzie się w styczniu roku 2024 roku przy rocznicy wybuchu wojny ośmiodniowej. Na cmentarzu tym spoczywają także, nieupamiętnieni dotychczas w żaden sposób, polscy żołnierze, milicjanci i cywile, którzy zginęli podczas tego samego konfliktu. Do niedawna informacje o tym nie były znane. Ostatnio jednak Tomášowi Ruskowi udało się potwierdzić ten fakt.

Pomnik na orłowskim cmentarzu jest jednocześnie grobem Jana Čapka – założyciela legionu czechosłowackiego we Włoszech, poległego w czerwcu 1918 r. nad rzeką Piava na froncie włoskim, którego szczątki przewieziono w 1923 r. do Czechosłowacji i pochowano w Orłowej, gdzie mieszkał przed wojną. Nic więc dziwnego, że działacze Czechosłowackiej Wspólnoty Legionistów (Československá obec legionářská) od dawna wskazywali na potrzebę renowacji pomnika, co niedawno zostało zrobione.

Na cmentarzu tym spoczywają także, dotychczas w żaden sposób nie upamiętnieni, polscy żołnierze i milicjanci, którzy zginęli podczas tego samego konfliktu. Do niedawna informacje o tym nie były znane. Ostatnio jednak Tomášowi Ruskowi, historykowi z Uniwersytetu Opawskiego i działaczowi oddziału Ostrawa I Czechosłowackiej Wspólnoty Legionistów udało się, po przeprowadzeniu szczegółowych badań historycznych, nie tylko ustalić i potwierdzić ten fakt, ale także sporządzić listę spoczywających na orłowskim cmentarzu polskich żołnierzy. To pierwszy krok do upamiętnienia bohaterów, o co wspólnie zabiegają polscy i czescy działacze.

O badaniach historycznych, planach upamiętnienia polskich żołnierzy oraz upamiętniającym żołnierzy czechosłowackich orłowskim pomniku, poddawanemu właśnie renowacji, rozmawiamy z Tomášem Ruskiem.


Pomnik na cmentarzu w Orłowej z roku 1928. Ze zbiorów Archiwum Krajowego w Opawie Oddział w Karwinie

Jak to się stało, że po tylu latach od ich pochowania dopiero niedawno odkryłeś, że na cmentarzu tym spoczywają także polscy żołnierze?

To nie jest tak, że to my te groby odnaleźliśmy. Od lat wiedziano, że są tam pochowani również polscy żołnierze. W historiografii nie było jednak żadnych konkretów i żadnych na to dowodów. Ja to zauważyłem po raz pierwszy na polskim forum internetowym https://www.eksploratorzy.com.pl/. O poległych w Orłowej pisał jeden z użytkowników tego forum, niejaki „Żuraw” [Jarosław Żurek, prawnik z Bielska-Białej, od wielu lat prowadzący poszukiwania mogił żołnierzy poległych podczas wojny polsko-czechosłowackiej – przyp. BT]. Później do dyskusji na ten temat włączył się Przemysław Jaskułowski – prezes grupy historycznej, która zajmuje się rekonstrukcją historyczną oddziału artyleryjskiego w Krakowie podczas Wielkiej Wojny, ale również zajmuje się innymi wojnami, w których brała udział armia polska i polscy żołnierze. Co roku w styczniu wyjeżdżają z grupą w mundurach historycznych składać kwiaty nie tylko po stronie polskiej, ale również do Orłowej, ponieważ wiedzieli, że na tym cmentarzu są pochowani również polscy żołnierze.

A więc składali kwiaty pod pomnikiem w Orłowej, na którym wypisani i upamiętnieni są tylko czescy żołnierze?

Tak. Przemysław ma do tego takie podejście, że po tych stu latach należy przypominać ofiary obu stron. Nie tylko w ten sposób, żeby Polacy upamiętniali polskie ofiary, a Czesi czechosłowackie. To bardzo znamienne podejście i trzeba powiedzieć, że on był pierwszym, który tak zaczął wyjeżdżać również na czeską stronę. Nie pisano o tym jednak obszernie w mediach. Napisał o tym na Facebooku, na stronie swojej grupy rekonstrukcyjnej, ale nie wiem czy się to w ogóle pojawiło w prasie tutaj, na Śląsku Cieszyńskim.

Jako historyk postanowiłeś zbadać ten temat?

Tak. On wiedział o trzech Polakach, którzy tam są pochowani. Z tego jeden był milicjantem, zastrzelonym we Frysztacie w lutym 1919 r. podczas ruchów wojska polskiego i czechosłowackiego na nową linię demarkacyjną. Chciałem sprawdzić, czy nie jest ich więcej.

Skąd on wiedział o polskich żołnierzach pochowanych w Orłowej i dlaczego informacja ta nie była znana w regionie?

Nie wiem, jak do tego dotarł „Żuraw”, ale wydaje mi się, że korzystał z książki „Lista strat wojska polskiego. Polegli i zmarli w wojnach 1918-1920” [dostępna w wersji cyfrowej w bibliotece Polona http://polona.pl/preview/8f7cf574-b074-4313-b274-ca53e9459587 – przyp. BT]. Tam są spisani praktycznie wszyscy żołnierze, których znano, jak również miejsca, w których zginęli. Myślę, że on skorzystał właśnie z tej książki. Natomiast ja sprawdziłem również metryki zgonów z Orłowej, Karwiny, Suchej i tak dalej. Praktycznie wszystkich tych miejscowości. W tych metrykach są informacje nie tylko na temat tego, gdzie i kiedy dany żołnierz zginął, ale również podane są miejsca pochówków. I jest tam dokładnie napisane, że to cmentarz orłowski. To pozwoliło mi na uzupełnienie tej oryginalnej listy.

I jak zacząłeś przeglądać akty zgonu, to się okazało, że Polaków pochowanych w Orłowej było więcej?

Tak. Istnieją również kolejne źródła historyczne. Na przykład w książce Jerzego Szczurka o milicji Śląskiej [„Z wielkich dni Śląska Cieszyńskiego. O milicjach ludowych w latach 1918-1920”, Cieszyn 1933 – przyp. BT] wypisano ofiary wśród milicjantów. Z tego źródła wiem, że w lutym 1919 r., gdy Śląsk był już praktycznie podzielony tymczasową linią demarkacyjną, pochowano tam milicjanta, który został zastrzelony przez patrol czeski. Były wówczas zamieszki w okolicach Karwiny, w wyniku których zginął jeden czechosłowacki żołnierz i trzech Polaków, z tego jeden milicjant. Tłum ludności wracał z powitania Wojska Polskiego we Frysztacie, który według nowego ustalenia znalazł się po stronie pod kontrolą polską. Most pomiędzy Karwiną i Frysztatem stanowił tam nową linię demarkacyjną. Doszło do potyczki z patrolem czeskim, w której rozbrojono jednego czeskiego żołnierza. Prawdopodobnie było tak: dla reszty czeskiej straży, widzącej wielokrotnie większy tłum, uzbrojony co najmniej w pałki czy pręty, było to poważnym sygnałem ostrzegawczym. Czesi otworzyli więc ogień, prawdopodobnie z karabinu maszynowego, aczkolwiek nie wiadomo, czy też ktoś z tłumu nie miał broni i nie użył jej. W wyniku tego incydentu zginął jeden czeski żołnierz (sierżant, a więc chyba komendant patrolu) i trzech Polaków, z tego jeden milicjant. Szczurek napisał, że poległy milicjant jest również pochowany w Orłowej. Sprawdziłem więc tę informację również w metryce zgonów. Na podstawie tych źródeł historycznych skompletowałem listę, na której jest jak najwięcej szczegółów dotyczących tych żołnierzy.

A więc ilu ich tam znalazłeś?

Dziesięciu. Wiemy, że w 1919 r. zostali pochowani w Orłowej i nie znalazłem żadnej informacji, żeby doszło do ekshumacji. Na przykład żołnierze czechosłowaccy, którzy zostali pochowani na terenach, które po lipcu 1920 r. zostały po stronie polskiej, w roku 1922 zostali w większości ekshumowani, a ich zwłoki przewieziono do Orłowej. Bo pomnik w Orłowej stanowił praktycznie centralny grób wojenny dla czechosłowackich ofiar konfliktu o Śląsk Cieszyński. Natomiast polegli ze strony polskiej są w większości pochowani w tych miejscach, w których zginęli.

Tak więc oprócz Orłowej oraz innych znanych miejsc, jak Stonawa, polskie ofiary tej wojny mogą być rozsiane po jeszcze innych cmentarzach na obecnym Zaolziu?

Na pewno. Na przykład w Łąkach, miejscowości, która już praktycznie nie istnieje i tego już nie sprawdzimy, również mogą być pochowani żołnierze jednej i drugiej strony. Ciężko to teraz sprawdzić, bo nie tylko cmentarz nie istnieje, ale w wielu przypadkach nie istnieją już również księgi cmentarne. W przypadku czechosłowackim jest to dosyć łatwe, bo można powiedzieć, że około 90–95% żołnierzy, którzy polegli podczas tamtych walk, jest pochowanych w Orłowej. To tam po zawieszeniu broni została przewieziona większość zwłok. Natomiast w przypadku Polaków jest inaczej, bo oni są pochowani praktycznie na całym terenie, na którym toczono walki wojny ośmiodniowej. Na przykład według czeskich źródeł w Kończycach Małych i Zebrzydowicach, gdzie toczyły się bardzo zacięte walki, powinno być pochowanych od 80 do 100 Polaków. Czeskie źródła, i to akademicko-wojenne podają, że poległo tam od 80 do 100 Polaków. Tymczasem na tamtych cmentarzach nie ma takich wielkich mogił.

A może czeskie źródła są przesadzone, bo ówcześni się chwalili? Może tak być?

Zdecydowanie tak. Zawsze zwycięzcy widzą zwycięstwo większe niż było. Więc myślę, że faktycznie te liczby mogą być przesadzone.

Wróćmy jednak do Orłowej.   

Sprawdziliśmy metryki zgonów zarówno katolickie, jak i ewangelickie.Sprawdziliśmy tę książkę o ofiarach wojen z lat 1919-1920, która jest dostępna teraz również w formie cyfrowej w kilku polskich bibliotekach cyfrowych, a także inne źródła, jak na przykład wspomnienia Szczurka czy Matusiaka oraz wszystko to, co było dostępne do tej pory. Przy czym starałem się skorzystać przynajmniej z dwóch źródeł. Na przykład gdy czytam, że jest jakiś poległy i jest pochowany w Orłowej, to szukam w metrykach zgonów czy tak naprawdę jest. Tak więc w niektórych przypadkach mamy dwa albo nawet trzy źródła dokumentujące pochówek. Jest to więc rzecz praktycznie pewna, że ci polscy żołnierze są tam pochowani. Jeśli zaś chodzi o kwestię samych pomników nagrobnych, to również żołnierze czechosłowaccy, którzy tam zostali pochowani, pierwotnie mieli bardzo proste groby i drewniane krzyże. I dopiero w roku 1928 postawiono pomnik, który do tej pory istnieje. W przypadku polskich żołnierzy zapewne było podobnie – były tylko drewniane krzyże.

A więc pomnik ofiar czechosłowackich na orłowskim cmentarzu został później zrobiony w formie trwałej, kamiennej, a pomnikiem polskich ofiar pochowanych w Orłowej nikt się nie zajął, bo leżeli już za granicą…

Tak. Nie znalazłem w żadnych źródłach – ani w książkach, ani we wspomnieniach czy w prasie z tamtego okresu – żadnych informacji, żeby zbudowano im jakikolwiek pomnik. Ale jako że nie ma również żadnych informacji o tym, by te ciała zostały ekshumowane, to najprawdopodobniej tam ciągle są. Problemem w badaniach nad tym tematem jest też fakt, że księgi cmentarne Orłowej nie są zachowane w całości. Tak więc na tym cmentarzu jest dużo grobów, w których nie wiadomo, kto spoczywa. Jak wchodzisz na ten cmentarz, to są miejsca, na których jest tylko trawa, albo tylko zaznaczenie, że tam kiedyś był grób, ale nie ma nagrobka, ani żadnej informacji, i już nie ma gdzie tej informacji znaleźć.

Uważam więc za rzecz niemal pewną, że polscy żołnierze i milicjanci tam ciągle spoczywają. Również z roku 1938, kiedy armia polska zajęła Zaolzie, nie ma informacji, żeby ich przeniesiono. Był to okres zbyt krótki na to, żeby tam zbudowano pomnik, bo to jest zaledwie kilka miesięcy, po czym nastała okupacja niemiecka. Gdyby ten teren był pod władzą Polaków dłużej, choćby ze dwa lata, to by tam pewnie pomnik zbudowano. Ale że zaraz nadeszła okupacja niemiecka, to moim zdaniem nie doszło ani do ekshumacji, ani do zbudowania pomnika. Natomiast doszło wtedy niestety do zniszczenia przez Polaków rzeźby śląskiego orła na czeskim pomniku, co praktycznie stanowiło niszczenie grobu wojennego.

A po II wojnie światowej wiadomo, już były inne problemy. Istniał również nacisk Związku Radzieckiego, żeby nie przypominać „braterskim” narodom wzajemnych walk. Gdy na przykład w latach 60. słynny czeski historyk Jaroslav Valenta, specjalizujący się w historii Polski i stosunków czesko-polskich, który notabene w 1993 r. został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za całokształt pracy w dziedzinie stosunków polsko-czeskich, pisał o tych problemach, to we wstępie podkreślił, że u władz i rządu nie znalazł wsparcia w wydaniu tego rodzaju książki. Ma więc ona bardzo mały nakład i trzeba jej egzemplarzy szukać w bibliotekach naukowych.

A jest to bardzo wartościowa książka. Traktuje nie tylko o wojnie ośmiodniowej, ale o całym konflikcie o Śląsk Cieszyński. Jest tam najwięcej informacji, a jednocześnie jest to pozycja najbardziej akademicka, podaje najwięcej źródeł. Dotyka również kwestii czechosłowackich zbrodni wojennych i nie zaprzecza, że do kilku spornych wydarzeń doszło, co jest zdecydowanie inną perspektywą niż oryginalne przemówienie czechosłowackiego ministra obrony Václava Klofáča z lutego 1919 r., odrzucającego te oskarżenia.

To Valenta ujawnił między innymi i to, że w archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych powinny być materiały dotyczące śledztwa strony czechosłowackiej w sprawie zbrodni wojennych. Jest tylko jedno zdanie w tej książce, że istnieje taki dokument. Byłem w tym archiwum i chciałem to odnaleźć. Powiedziano mi, że archiwum przeszło proces restrukturyzacji i według tego, jak on to cytował wówczas, w latach 60. XX wieku, już nie da się tego odnaleźć. Powiedzieli mi, że jest 120 kartonów, w których to może być. Do tej pory sprawdziłem 10 tych kartonów. W takim jednym kartonie jest na przykład 1900 dokumentów…

To trzeba mieć niesamowitą cierpliwość do kwerendy w takich archiwach…

W tym przypadku tak. Przy czym Valenta w tym jednym zdaniu napisał, że aczkolwiek było śledztwo, to ono ujawniło, że praktycznie nie były to przestępstwa w odniesieniu do prawa wojennego, jakie w tym czasie obowiązywało. Więc teoretycznie nie będzie tam nic specjalnie ciekawego. Z tego, co pisze Valenta, wynika, że śledztwo wykazało, że jakieś przestępstwa zostały popełnione, ale nie podpadały one według umów haskich pod paragraf zbrodni wojennych. Skoro jednak wiem, że taki dokument istniał, to chciałbym go odnaleźć.

Toż to iście mrówcza praca…

Owszem. Dlatego cieszyłoby mnie bardzo, gdyby znalazło się więcej ludzi chętnych do tego, żeby przeszukać te wszystkie kartony w tym archiwum i ten dokument odnaleźć. Bo jak to ma jeden człowiek przeszukać, to jest to na lata pracy… A na koniec może się okazać, że to będą 3-4 strony, na których nie będzie nic zaskakującego…

A mimo to chciałbyś to znaleźć.

Jasne! Bo choć Valenta pisze, że niczego przełomowego w tej sprawie tam nie ma, to bym chciał sprawdzić, czy naprawdę niczego interesującego tam nie ma. Bo może na przykład on nie znał tego kontekstu, który my dzisiaj znamy. Wiele materiałów, na przykład wspomnień, dotarło do nas dopiero po tych stu latach. Choćby wspomnienia dyrektora szkoły w Kisielowie, który relacjonuje tamte walki. Dzięki tym dokumentom ujawniliśmy na przykład dokładnie, gdzie polscy żołnierze zginęli. Ta wieś była pod ostrzałem artyleryjskim praktycznie całe trzy dni. Została bardzo zniszczona. Dyrektor podaje wyjątkowo ciekawe informacje. Całe trzy dni wraz z tamtejszą ludnością ukrywał się przed walkami i opisuje, jak to tam było. A wspomnienia te dotarły do nas niedawno, cztery lata temu.

Dotarł do nich Daniel Korbel, polski historyk, który bada historię tamtego okresu. To są więc tego typu źródła, z których nie mógł skorzystać Valenta, bo nie wiedział o ich istnieniu… Albo przykład kapitana Cezarego Hallera. Pisano, że jego zwłoki były zbezczeszczone. Tymczasem Daniel znalazł wspomnienia polskiego oficera, który był w tych ostatnich chwilach z kpt. Hallerem i napisał, że kpt. Haller zginął od strzału z karabinu maszynowego, i nie ma nic o dobiciu przez żołnierzy bagnetem, co powtarzano w wielu polskich materiałach i literaturze. Nawet polski zespół „Skampararas” kilka lat temu skomponował piosenkę o bohaterskiej śmierci i rzekomym dobiciu kapitana: https://www.youtube.com/watch?v=ewRheFUKu5M.  Wielokrotnie powtarzana przez ludzi informacja – choćby błędna – zapuszcza korzenie… Tymczasem również ze wspomnień siostry generała Hallera dowiadujemy się, że nie został dobity. Tak więc ciągle, nawet po tych stu latach, można odnaleźć coś nowego i coś ciekawego.

Jak na przykład te groby polskich żołnierzy w Orłowej.

To jest dla mnie niewątpliwie kwestia ciekawa i warta zbadania. Bo wielu historyków zajmowało się tym konfliktem. My nie jesteśmy pierwsi, którzy o tej problematyce piszą. O samej wojnie ośmiodniowej napisano dużo, chociażby wyszła książka Marka Kazimierza Kamińskiego po polskiej stronie [„Konflikt polsko-czeski 1918–1921”, Warszawa 2003 – przyp. BT]. Mam natomiast wrażenie, że na przykład problematyce plebiscytu poświęcano dużo mniej uwagi. Nie ma książki dotyczącej tylko samego plebiscytu czy organizacji paramilitarnych, które przejawiały wówczas bardzo dużą aktywność. A to, co się tutaj wtedy działo, moglibyśmy porównać do wydarzeń w Irlandii podczas walk o niepodległość w tym samym okresie. W tamtym czasie na spornym terenie Śląska Cieszyńskiego działały bojówki, które używały nie tylko przemocy, ale środków takich, jak na przykład IRA… W dokumentach otwarcie pisano o stosowaniu terroryzmu. Brakuje szczegółowego przebadania i opracowania tego tematu, tak jak miało to miejsce w przypadku samej wojny.

Pionierską pracę w tej kwestii wykonał Edward Długajczyk, pisząc o Tajnej Organizacji Wojskowej na Śląsku Cieszyńskim [zwłaszcza książka „Polska konspiracja wojskowa na Śląsku Cieszyńskim w latach 1919-1920”, Katowice 2005 – przyp. BT]. Wciąż jednak brakuje opracowań o bojówkach czeskich i ślązakowskich, również prowadzących wówczas bardzo szeroką działalność. W latach 90. ubiegłego wieku zajmował się w swojej pracy dyplomowej terroryzmem i przemocą podczas sporu o Śląsk Cieszyński Petr Kacíř. Zostawił listę incydentów, zamachów i aktów przemocy, chociaż moim zdaniem jego artykuł często nie jest wykorzystywany w kolejnych pracach na temat całego sporu.

A jak to jest, że dociera się do nowych materiałów po 100 latach? Wydawałoby się, że jak minęło tyle czasu, to cóż nowego jeszcze można znaleźć…

Mnie się wydaje, że kiedy o tym pisano, to zarówno polscy, jak i czescy historycy nie skorzystali w całości z tego, co nawet już wtedy było dostępne. Jak na przykład dzienniki poszczególnych oddziałów czeskich legionistów czy wspomnienia przechowywane w archiwum wojskowym. Wiele opracowań o charakterze popularnonaukowym ciągle opiera się na literaturze międzywojennej i jej błędach. Tymczasem materiałów jest dużo więcej. Pod koniec lat 20. ubiegłego wieku powstała inicjatywa opracowania tematu czechosłowacko-polskiej wojny. Nawet przeprowadzono wspólne badania terenowe. W rezultacie po polskiej stronie monografię na ten temat opublikował mjr. Adam Przybylski. Po czeskiej zaś mjr. Karel Vondráček opublikował stustronicowy artykuł w pracy zbiorowej, choć pierwotnie również dążył do wydania monografii. Przeprowadził bardzo ścisłą kwerendę na ten temat. Praktycznie do wszystkich garnizonów czechosłowackich wysłał kwestionariusz z pytaniem, czy mają tam jakiegoś żołnierza lub oficera, który walczył w tej wojnie, i z kolejnymi pytaniami dotyczącymi szczegółów ruchów oddziałów itd.

A więc już wcześniej ktoś w swoich badaniach wyszedł poza oficjalne raporty i próbował dowiedzieć się czegoś od bezpośrednich uczestników tych wydarzeń.

Dokładnie. Są to bardzo interesujące materiały i jest tego bardzo dużo. I gdy z tych materiałów skorzystałem, wynikło z tego dużo nowych faktów. Na przykład pisano, że gdzieś na terenach pomiędzy Kisielowem i Godziszowem odnaleziono zwłoki polskich żołnierzy, które były spalone. W polskich źródłach jest napisane, że po śmierci zwłoki tych ludzi polano jakimś płynem i podpalono. To się pojawia w kilku relacjach. Miejsce się w tych relacjach zmienia, co historykowi już daje do myślenia, że na te informacje musi uważać i że trzeba je zweryfikować. Tak więc ja na podstawie materiałów czechosłowackich na przykład wiem, że w tym rejonie operował czechosłowacki oddział miotaczy ognia, który miał nawet jednego poległego. Więc musiał być na pierwszej linii frontu i zdobywać na czole ataku kolejne miejscowości. Praktyka wojenna tego okresu była taka, że kiedy zdobywano jakiś budynek, który był bardzo dobrze broniony, przykładowo karabinem maszynowym, to wtedy wysyłano tam odział miotaczy ognia, żeby po prostu wypalić obrońców. Więc zwłoki polskich obrońców mogły ulec spaleniu w taki właśnie sposób. A później, już w trakcie propagandy po wojnie, żeby jakoś oskarżyć, bardziej oczernić tę drugą stronę, napisano, że podpalano zwłoki. Tak samo, jak w przypadku kpt. Hallera, o którym już na pewno wiemy, że jego zwłoki nie były w żaden sposób zbezczeszczone i że nie został dobity.

A krążyły takie pogłoski…

Wiele. Na przykład 1 lutego 1919 r. w odniesieniu do jednej takiej pogłoski gazeta „Ślązak” opublikowała artykuł pod wymownym tytułem „Nie wierzcie wszystkiemu i nie róbcie plotek…”. W opowiadanym przypadku spalonych ciał wydaje mi się scenariusz z oddziałem miotaczy ognia zdobywającym pozycje bardziej prawdopodobny. Ja jako historyk mogę powiedzieć, że tak mi się wydaje na podstawie źródeł, które są dostępne, że to jest wariant bardziej prawdopodobny. Ponadto szokujące pogłoski o profanacji zwłok przeciwnika były częstym środkiem walki propagandowej. W każdym razie nie mogę tego twierdzić z absolutną pewnością. Chodzi o to, że nawet gdy porównuję świadectwa z polskiej strony o zbrodniach wojennych, to są tam wypisani świadkowie, którzy podają odmienne wersje wydarzeń.

No tak, wspomniany kpt. Haller jest tutaj najlepszym przykładem…

Właśnie tak. Praktycznie po stu latach udało się bez jakichkolwiek wątpliwości na podstawie kilku źródeł wyjaśnić okoliczności śmierci kpt. Hallera. Okazało się, że nie było tak, jak podawały najbardziej rozpowszechniane wtedy opowieści. Ówczesna prasa podawała, że jest świadek, który to miał widzieć. Tymczasem po stu latach już wiemy, że zarówno siostra Hallera, jak i towarzyszący mu wtedy oficer relacjonowali, że nie było tak, jak podawano.

Tak więc to polska propaganda zmyślała, żeby oczernić czeską stronę? A czy z czeskiej strony były takie same sytuacje działania propagandy?

Były. Ale nie wykorzystano ich tak mocno. Na przykład w rejonie Kisielowa było oficjalne oskarżenie dowodzącego wojskami czechosłowackimi podpułkownika Šnejdárka, że żołnierze polscy używali zabronionych naboi typu dum-dum. Są to naboje, które są odpowiednio ponacinane i po wniknięciu do ciała, zaczynają rotować. Podczas gdy zwykły nabój przeleciałby przez ciało, to pocisk typu dum-dum rotuje w ciele i niszczy organy. Był to typ amunicji zakazany według umów haskich i Czesi oskarżyli Polaków, że używają tych nabojów zakazanych nawet przez prawo wojenne.

A mogła to być prawda?

Ciężko powiedzieć. Relacje żołnierzy mówią o takiego rodzaju nabojach znalezionych w okopach Kisielowa. Do Międzysojuszniczej Komisji Kontrolującej zostało skierowane oskarżenie, chociaż nie znalazłem informacji, żeby było prowadzone jakieś śledztwo w tej sprawie. Ciekawe jest też, że to już nigdy nie było powtarzane, nawet w czeskich źródłach. Mógł to być więc przejaw czeskich działań propagandowych. Natomiast w przypadku polskich źródeł i licznej literatury doniesienia o czeskich zbrodniach wojennych są powtarzane bardzo często, aczkolwiek jest ciekawe, że sam płk Latinik o nich nie wspomina. Mogło być tak, że egzekucje uzbrojonych cywilów uważał, jako żołnierz, za ówczesną praktykę wojenną, więc nie wskazywał na nie jako na zbrodnie.

W przypadku czechosłowackim jest tych oskarżeń o zbrodnie wojenne zdecydowanie mniej i nie są później powtarzane. Podczas przygotowań do plebiscytu jednak były nagłaśniane incydenty takie, jak na przykład śmierć Miroslava Havla, młodszego sędziego z Jabłonkowa. Kiedy w styczniu rozpoczęły się walki o Śląsk Cieszyński, to obie strony aresztowały działaczy strony przeciwnej. Robili tak Czechosłowacy, jak również Polacy. I Polacy między innymi w Jabłonkowie aresztowali wspomnianego Miroslava Havla. Został przewieziony do Cieszyna, a następnie wieziono go do Dąbia pod Krakowem, gdzie był duży obóz przede wszystkim dla cywilnych jeńców tej wojny. Kiedy wiozący jeńców pociąg zatrzymał się w Skoczowie, udało mu się zbiec z tego transportu. Nieuzbrojony, w cywilnym ubraniu wracał pieszo do Jabłonkowa. W Kisielowie zatrzymał go polski patrol. Artykuł, jaki pojawił się w prasie czechosłowackiej podawał, że został wylegitymowany, a następnie przepuszczony dalej, po czym strzelono mu w plecy. Nawet podawano, że prosił o życie, a i tak go zastrzelono, w czym można dostrzec znamiona propagandy. Przy analizie prasy z okresu zawsze należy mieć świadomość, że stanowiła ona pewną agendę polityczną. Faktem jest, że on tam został przez polski patrol zastrzelony. Natomiast polska prasa podaje, iż po próbie wylegitymowania go przez polski patrol zaczął uciekać, i pomimo ostrzeżenia, że będą strzelać, nie zatrzymał się, po czym żołnierz oddał strzał, który Havla położył trupem. Trzeba się zgodzić z autorem polskiego artykułu, że jeżeli wydarzenie miało taki przebieg, to w realiach wojennych na linii frontu trzeba liczyć się z dotkliwymi konsekwencjami.

Po przyjeździe międzynarodowej komisji kontrolującej do Cieszyna w lutym 1919 r. Czechosłowacy chętnie przypominali ten incydent, jak i przemoc podczas internowań ludności czeskiej, natomiast późniejsze prace historiograficzne tego w większości nie powtarzają, czy raczej nie akcentują. Po stronie polskiej jeszcze w 2011 r. w reakcji na odsłonięcie pomnika poświęconego generałowi Šnejdárkovi powtarzano w formie „białej księgi” [opracowana w 2013 r. przez zespół polskich historyków i osób zainteresowanych tematem „Biała księga zbrodni popełnionych w dniach 23–29.01.1919 r. na Śląsku Cieszyńskim przez wojska gen. Josefa Šnejdárka” – przyp. BT] zbrodnie wojenne strony czechosłowackiej. Ta niesymetryczność może więc robić wrażenie, że incydenty z udziałem ludności cywilnej i zbrodnie wojenne pojawiały się tylko po stronie czeskiej.

Niesymetrycznie o takich przypadkach mówiono, czy może jednak niesymetrycznie to było?

Niesymetrycznie to na pewno było. Choćby z tej racji, że to czechosłowackie wojska nacierały, więc było więcej okazji do takich wypadków niż po stronie obrońców. Ale patrząc na to z punktu widzenia profesjonalnych badań akademickich, wydaje się interesujące, że po czechosłowackiej stronie przemoc, incydenty i zbrodnie, nie tylko z samej wojny, ale szczególnie z okresu plebiscytowego, nie są tak akcentowane. Mówię to teraz od strony badań akademickich, podczas których zawsze staramy się to opisać jak najrzetelniej, jak najbardziej obiektywnie i jak najbardziej szczegółowo.

Może już wtedy wiedzieli, że to nie było prawdą, więc tego nie powielali.

Jakby odkryli, że to nie było prawdą, to powinni byli to napisać…

Tylko jeżeli patrzyli z punktu widzenia swojego narodu, to w ich interesie nie było pisać, że ich rodacy kłamali…

Zwykle robi się tak: kiedy historyk odnajdzie dwie wersje tego samego zdarzenia, to powinien opisać je obie i dać ludziom, którzy będą czytać tę książkę lub artykuł, możliwość, żeby sami sprawdzili, na jakich źródłach przy opisywaniu danego przypadku się opiera. To jest, według mnie, obiektywny sposób. Żeby czytelnik mógł sam sprawdzić i sam sobie wyrobić opinię. Historyk powinien przedstawić to tak: z tych a tych źródeł czerpałem i wy też możecie do nich sięgnąć. To jest bardzo nieprofesjonalne, jeśli znajdzie się źródło, które podaje inną wersję tego samego zdarzenia, i nie napisze się o tym.

Na przykład w przypadku tego poległego Czecha mam metrykę zgonu, więc wiem, że istniał taki człowiek, że został zastrzelony w Kisielowie, że to był cywil. Natomiast okoliczności, w jakich do tego doszło, nie są w żaden sposób wiarygodnie udokumentowane. Nie wydaje mi się prawdopodobne, żeby on tam został przepuszczony przez polski patrol, a później zastrzelony strzałem w plecy. Bardziej prawdopodobny jest scenariusz z ucieczką, lecz to by nie był szokujący przypadek dla Komisji Kontrolującej, która wysyłała wiadomości do Paryża, gdzie decydowano o losach Śląska Cieszyńskiego. Wówczas nie byłaby to żadna zbrodnia, tylko po prostu człowiek zginął na linii frontu. Ale jest to moje przypuszczenie, nie mam materiałów pozwalających z całą pewnością stwierdzić, jak było. Brakuje nam źródeł i nie możemy powiedzieć ani tak, ani tak. Trzeba przypuścić, że obie strony uprawiały propagandę podając swoje wersje wydarzeń. Ja na przykład tylko powtarzam, że był taki przypadek, że czeski cywil zginął zastrzelony przez polski patrol. Natomiast co do okoliczności tego zdarzenia, to nie dysponujemy wiarygodnymi źródłami. Mogę podać te artykuły, które oferują różne wersje. A jak to było w rzeczywistości, to wiedzieli chyba tylko naoczni świadkowie.

Wracając do cmentarza w Orłowej, na którym dotychczas upamiętnione są tylko ofiary tamtej wojny po stronie czechosłowackiej. Skoro teraz udało się Wam zweryfikować i udokumentować nazwiska konkretnych ofiar po stronie polskiej, to co w związku z tym planujecie?

My, jako Oddział Ostrawa I Czechosłowackiej Wspólnoty Legionistów, zawsze staramy się przypominać tę wojnę jako nieszczęśliwy konflikt. Po stu latach przypominamy ofiary obu stron. Staramy się więc tak, jak niegdyś Przemysław Jaskułowski, który przyjeżdżał do Orłowej, jeździć również na polską stronę. Jeździmy do Skoczowa i do krzyża kpt. Hallera w Kończycach Małych, by również tam złożyć kwiaty. Po prostu uważamy, że należy przypominać wszystkie ofiary wojny. Tak więc kiedy mamy już potwierdzone, że w Orłowej również znajdują się groby polskich poległych, to skoro tam nie ma ich nagrobków, powstał taki pomysł, by pojawił się pomnik, a przynajmniej tablica, która by upamiętniała te ofiary, informowała, że tam są pochowani również polscy żołnierze i milicjanci, którzy polegli podczas walk.

Przemysław Jaskułowski już od lat postulował, żeby coś takiego powstało. Ale on mieszka w Warszawie i trudno jest mu takie sprawy załatwić w urzędach tutaj, na Śląsku Cieszyńskim. Już kilka lat temu pisaliśmy do urzędu w Orłowej w sprawie tablicy oraz drewnianych krzyży z tabliczkami. Planu nie udało się do tej pory urzeczywistnić, ponieważ w przypadku grobów wojennych jest potrzebne pozwolenie nie tylko urzędu miasta, ale również województwa oraz Ministerstwa Obrony. Dyskutowaliśmy na ten temat z Przemysławem, który stwierdził, że należy to załatwiać, wysyłając listy do prezydentów. Nie jestem przekonany czy odwoływanie się do tak wysokiej instancji jest dobrą strategią, ale skoro on tak uważa, a był pierwszym, który zainicjował działania w tym kierunku, to jako Czechosłowacka Wspólnota Legionistów Oddział Ostrawa I przygotowaliśmy listy wsparcia z pieczątkami i podpisami, że wspieramy inicjatywę Przemysława Jaskułowskiego odsłonięcia pomnika poświęconego żołnierzom polskim na cmentarzu w Orłowej.

A nie prościej byłoby zwrócić się z tą sprawą do Konsulatu?

Też tak myślę. I tak też zrobiłem. Od niedawna Polski Konsulat Generalny w Ostrawie, Kongres Polaków w Republice Czeskiej, a także Instytut Pamięci Narodowej już się sprawą tą zajmują. Przedstawiciele tych instytucji wyrazili chęć, by wesprzeć taką inicjatywę również finansowo. Jedno drugiego nie wyklucza. Jego inicjatywa może biec swoim torem, a równolegle inicjatywę możemy podjąć też my. Tak więc będą dwie drogi, które się w pewnym punkcie połączą.

Znamienne i symboliczne, jeśli po stu latach od krwawej wojny zainicjują to dwie strony, potomkowie dwóch stron konfliktu, którzy dążą do tego samego.

Dokładnie.

Na jakim więc jest to etapie z Waszej strony?

Niedawno udało mi się przygotować listę pochowanych na tym cmentarzu polskich żołnierzy. Tę listę dotychczas daliśmy, łącznie z informacjami, co chcemy tam zrobić i o co nam chodzi, posłowi Przemysławowi Drabkowi z Bielska, który jest członkiem polsko-czeskiej komisji w polskim sejmie. Spotkaliśmy się z nim w Skoczowie po uroczystościach pod pomnikiem poległych polskich żołnierzy na skoczowskim cmentarzu, w których już kolejny rok uczestniczyliśmy. To jest bardzo świeża sprawa, gdyż dopiero niedawno udało mi się uzupełnić tę listę. Tak więc posłałem mu listę poległych łącznie z informacjami odnośnie źródeł historycznych, na podstawie których ją opracowałem, oraz deklaracją z naszej strony, że chcemy zająć się kwestią upamiętnienia tych poległych żołnierzy. Kolejną rzeczą, jaką zrobiliśmy, było zawiadomienie Pani Konsul w Ostrawie, że jest taki pomysł.

Wy jako Czechosłowacka Wspólnota Legionistów?

Tak. Wysyłałem do Pani Konsul maila w imieniu Czechosłowackiej Wspólnoty Legionistów Oddział Ostrawa I. Jesteśmy gotowi na to, że otrzymamy odpowiednie listy poparcia z Konsulatu i to my będziemy chodzić po tych wszystkich czeskich urzędach i załatwiać te wszystkie wymagane formalności. Wydaje się, że to jest droga najłatwiejsza, ponieważ my jednak znamy tę drogę urzędową, którą trzeba pokonać, mamy kontakty do czeskiego Ministerstwa Obrony, wiemy, jak to napisać. Tak więc wydaje mi się, że to jest dobry pomysł, żeby odciążyć Konsulat, by nie miał z tym tyle kłopotów i byśmy to my przygotowali wszystkie wymagane czeskim prawem pozwolenia. A jak już załatwimy formalności w urzędach, to Konsulat zapewni fundusze na tablicę upamiętniającą tych polskich żołnierzy. Tak więc wyraziłem chęć, by zająć się tym w swoim wolnym czasie, bo już wiem, jakie formalności i gdzie trzeba spełnić. Ten pomysł jest już od czterech albo pięciu lat i jeszcze się niczego w praktyce nie udało osiągnąć, nadal na tym cmentarzu nie istnieje żadna forma upamiętnienia tych polskich żołnierzy, którzy tam spoczywają, i uważam, że najwyższy czas to zmienić.

Może teraz jest dobry moment, żeby jednak z tym ruszyć, bo do pierwotnej formy przywracany jest pomnik poświęcony czeskim poległym?

Na pewno.

Powiedz więc coś o powstającym właśnie na orłowskim cmentarzu pomniku, upamiętniającym czechosłowackie ofiary tamtej wojny.

Jest to wspólna inicjatywa Czechosłowackiej Wspólnoty Legionistów i miasta Orłowa. My, jako stowarzyszenie, nie mamy na takie rzeczy funduszy, więc jedynie zwracaliśmy uwagę władzom miasta Orłowej, że ten pomnik jest w złym stanie i że nie powinno tak być, szczególnie że jest to grób wojenny. Remont tego pomnika wymaga dużych nakładów finansowych. Udało się nam skoordynować współpracę pomiędzy miastem i Ministerstwem Obrony, które zapewniło na to środki finansowe. Tak więc teraz pomnik uda się wyremontować po 95 latach.

Bo to, co tam powstało, to jest wierne odtworzenie pomnika, który niegdyś stał w tym miejscu?

Tak. Pierwotny pomnik powstał w roku 1928 na miejscu istniejącego tam wcześniej pomnika drewnianego, a przed nim drewnianych krzyży. Co ważne, jest to nie tylko pomnik, ale autentyczny grób wojenny. Tam, gdzie jest trawa, są pochówki. Spoczywa tam 56 ofiar strony czechosłowackiej, poległych w walkach o Śląsk Cieszyński. Nie tylko z samej wojny ośmiodniowej, ale również z okresu plebiscytu – żandarmów i członków organizacji paramilitarnych, którzy polegli podczas strzelanin, cywilów, którzy zostali zamordowani podczas zamieszek, jak nauczyciel Jaroslav Maivald, czy czechosłowacki bohater wojenny Jan Čapek, który zmarł podczas Wielkiej Wojny we Włoszech, a w 1923 r. jego zwłoki ekshumowano i przywieziono z Włoch do Orłowej.

Jeśli chodzi o sam pomnik, to od 1928 r. była tam rzeźba śląskiego orła, wokół którego były postaci: górników, kobiety z płaczącym dzieckiem oraz był tam również żołnierz, ale w takiej formie, że postać ta nie miała żadnych wojskowych dystynkcji czechosłowackich. W tym sensie – moim zdaniem – w żaden sposób nie był ten pomnik obraźliwy wobec Polaków. Po prostu śląski orzeł, więc historyczny symbol tych terenów. Jest tam jedna postać żołnierza, ale powtarzam, bez dystynkcji czechosłowackich.

Zastanawiałem się, co mogło być przyczyną jego zniszczenia przez Polaków po zajęciu Zaolzia w roku 1938. Można przypuszczać, że jego podstawa, na której było napisane „28 lipca 1920 roku”, a więc data podziału Śląska Cieszyńskiego. Myślę, że sposób rozumowania wkraczających na ten teren wojsk polskich mógł być taki, że skoro przywracamy te ziemie Polsce, to likwidujemy wszystkie symbole podziału. Jednak patrząc na to przez pryzmat faktu, że to nie był zwykły pomnik stojący w przestrzeni publicznej, na przykład na rynku, a grób wojenny, w którym są pochowani żołnierze, nie powinien być niszczony. Z tego też powodu jestem zaskoczony tą falą negatywnych komentarzy, że odnawia się, remontuje ten pomnik. Bo jest to grób wojenny, więc jest to rzecz naturalna. W Polsce nikt by chyba nie kwestionował tego, że grób wojenny należy pielęgnować.

Tak więc na monument ten należy patrzeć bardziej, jak na grób wojenny, aniżeli jak na pomnik?

To, że to grób wojenny, nie ulega żadnej wątpliwości. Ale to również pomnik upamiętniający wydarzenia. Moim zdaniem to się nie wyklucza. Uważam, że dzisiaj możemy spokojnie i otwarcie mówić o tym, że był konflikt między naszymi narodami. Ja tę kwestię ludziom tłumaczę, odwołując się do relacji międzyludzkich. Przykładowo: jeśli pokłócimy się z przyjaciółką i będziemy udawali, że problemu nie było, zamiast go przedyskutować, to on nadal będzie cały czas zadrą między nami. Analogicznie uważam, że jeśli byśmy robili tak, że lepiej nie przypominajmy tego konfliktu, lepiej nie przypominajmy tych wydarzeń, to zawsze będą się pojawiać ludzie, którzy i tak będą o tym mówić, ale tylko z perspektywy racji jednej, swojej strony.

Moim zdaniem nie tędy droga, by nikt o tym nie mówił, by nie prowadziło się na ten temat obiektywnych badań historycznych, aby kogoś nie obrazić. Trzeba jak najlepiej przebadać ten temat, otwarcie o tym mówić, i w ten sposób – stawiając na obiektywizm i dialog – łagodzić emocje. Tak więc wydaje mi się, że ten pomnik spokojnie może być przypomnieniem wydarzeń i musi tym być. Oczywiście, że na grobie wojennym musi być napisane, w jakich okolicznościach pochowani w nim żołnierze polegli. Podział Śląska Cieszyńskiego jest faktem historycznym. A o historii trzeba pamiętać, a jednocześnie się o nią nie obrażać. To historia. Nie lepiej żyć na tym terenie razem, w zgodzie, wspólnie pielęgnując pamięć o historii i ofiarach wojen?

Wywiad przeprowadziła i do druku podała Beata Tyrna

Polscy obrońcy Śląska Cieszyńskiego z lat 1918-1920 pochowani na cmentarzu w Orłowej

1.    Adam Zmuda/Żmuda (*5.11.1884 – †24.1.1919) – prawdopodobnie cywilny ochotnik, zawód: maschinewärter (maszynista/mechanik) | źródło: metryka ewangelicka Orłowa
2.    Józef Dzida (*1888 – †25.1.1919) – szeregowy cieszyńskiego 10. pułku piechoty, zamieszkały w Bobrku, urodzony w Zamarskach | źródło: metryka katolicka Orłowa; Lista strat wojska polskiego. Polegli i zmarli w wojnach 1918–1920, Warszawa, 1934, s. 168
3.    Sylwester Latiok (*10.12.1897 – †25.1.1919) – polski legionista/żołnierz pochodzący z Karwiny | źródło: metryka katolicka Orłowa
4.    Władysław Wilczyński (*1893 – †28.1.1919) – polski żołnierz, kawaler, zamieszkały we wsi Przyszowa (Małopolska), urodzony w Krakowie | źródło: metryka katolicka Orłowa
5.    Jan Adamiec (*1897 – †29.1.1919) – polski żołnierz pochodzący z Kaniowa. Zmarł w szpitalu na „sepsis”. Najprawdopodobniej ciężko ranny w czasie walk o Stonawę 26 stycznia 1919 r. z wadowickiego 12. pułku piechoty | źródło: metryka katolicka Orłowa
6.    Paweł Tyrna (*1.3.1899 – †29.1.1919) – polski legionista/żołnierz urodzony w Bierach koło Bielska | źródło: metryka ewangelicka Orłowa
7.    Mieczysław Beker († zmarł od ran w szpitalu w Orłowej, pochowany 5 lutego 1919 r. w Orłowej) – polski żołnierz | źródło: „Gwiazdka Cieszyńska”, nr 9 z 7.2.1919, s. 3
8.    Klemens Gaman (†12.2.1919 zmarł od ran poniesionych w czasie walk pomiędzy Dąbrową i Karwiną) – żołnierz cieszyńskiego 10. pułku piechoty, urodzony w Pietwałdzie, zamieszkały w Porębie koło Orłowej | źródło: „Dziennik Cieszyński”, nr 32 z 16.2.1919, s. 5
9.    Józef Piotr Ondraczka (*22.2.1898 – †26.2.1919) – milicjant zastrzelony 26 lutego 1919 r., kiedy Polacy wracali z powitania wojsk polskich wkraczających do Frysztatu | źródło: metryka ewangelicka Orłowa
10.    Rudolf Kaim (*25.12.1896 – †16.11.1918) – cywil śmiertelnie postrzelony w brzuch na weselu w Łazach, w czasie próby rozbrojenia polskich żołnierzy przez czeski patrol | źródło: metryka katolicka Orłowa; raport por. Ludwika Skrzypka dowódcy 31. pułku strzelców w Cieszynie z dn. 17.11.1918 r.

Oprac. Tomáš Rusek

Tomáš Rusek w mundurze wojsk czechosłowackich z okresu konfliktu o Śląsk Cieszyński. Fot. Beata Tyrna


PhDr Tomáš Rusek (ur. 1991) – czeski historyk związany z Uniwersytetem Śląskim w Opawie, rekonstruktor, członek stowarzyszenia Czechosłowacka Wspólnota Legionistów Oddział Ostrawa I. Specjalizuje się w historii Legionu Czechosłowackiego we Włoszech oraz polsko-czechosłowackim sporze o Śląsk Cieszyński w latach 1918–1920. Laureat nagrody Edvarda Beneša za najlepszą pracę magisterską z zakresu historii i socjologii XX wieku na terenie Republiki Czeskiej w 2018 r. za rozprawę „Legionář Jan Čapek”. Obecnie kończy przygotowywać pracę „Násilí na Těšínsku 1918–1922”.